SkyFlar – Hit, czy kit?

SkyFlar – Hit, czy kit?

Od dłuższego czasu poszukiwałem świateł nawigacyjnych (pozycyjnych) i nowego strobo. W zasadzie to odkąd kupiłem winglety, czyli od roku. Spędziłem chyba tryliard godzin na poszukiwaniu odpowiednich, aż trafiłem na polskiego producenta – SkyFlar. Zapraszam do kolejnego artykułu z kategorii “technikalia”.

Wcześniej opisywałem winglety (o tutaj) oraz podgrzewy gaźników (tutaj). Oba cieszyły się sporym zainteresowaniem, więc teraz pora na kolejny – o światłach. Na początek, jak zwykle, szybka teoria i przepisy. Według obecnie panujących przepisów, światła na motolotni, do lotów VFR Dzień nie są wymagane. Wymagane są do lotów VFR Noc. Po szczegóły odsyłam do Ustawy “w sprawie wyłączenia zastosowania…”. Pomimo tego że nie są wymagane, to jakoś sobie nie wyobrażam latania bez świateł.

O niebagatelnych zaletach świateł nie będę się rozpisywał, ale warto tylko przypomnieć prostą zasadę:Brzmi on, że jesteśmy bezpieczni gdy są “te same kolory”, przeciwne natomiast oznaczają ryzyko kolizji. Jeżeli widzisz czerwone światło innego statku powietrznego po swojej lewej stronie – jest ok, jeżeli widzisz zielone po prawej – też jest ok. Widać to na rysunku powyżej.

No dobrze, ale przejdźmy do meritum. Czyli poszukiwania świateł lotniczych. No i tu pojawiały się pierwsze schody, bo “dobry” zestaw świateł pozycyjnych + strobo, który by migał synchronicznie i nie zakłócał radia lotniczego kosztuje dobre pierdyliard euro :( Szukałem naprawdę sporo, po różnych krajach EU. Ale albo trafiałem na pojedyncze lampy, które mogą migać jak chcą, albo na porządny zestaw za olbrzymią kwotę. No a przydałoby się jeszcze, żeby to były światła LED-owe – wszak mamy XXI wiek. Szukałem, szukałem, aż trafiłem na SkyFlar (https://skyflar.com/). Polski producent, którego spotkałem na jednym z pikników i mieliśmy okazję porozmawiać. Zamówiłem, zapłaciłem i czekałem. Jak składałem zamówienie, to światła były dopiero jako “prototyp” i zostałem poinformowany, że będę musiał trochę poczekać na “dopieszczenie”. Luz, tyle szukałem, że poczekam. Tym bardziej, że sprawa nie jest super-pilna. A cena zestawu była bardzo kusząca.

W końcu przyszedł zestaw. I pierwsze wrażenie? Otwieram pudełko, dobre hasło “Be visible, be safe!”, pasuje. A dalej? No kurde – profeska. Tak jak w przypadku podgrzewów z UK, tak tu otrzymałem naprawdę KOMPLETNY ZESTAW. I nie chodzi mi o to, że dostałem wszystkie lampy, za które zapłaciłem, ale w zestawie znalazły się wszystkie kable, kabelki, śrubki, nakrętki (do wyboru: zwykłe, samokontrujące i nitonakrętki), podkładki, wtyczki, ba nawet trytytki! No, po prostu baja. Totalnym zaskoczeniem były kable i złączki. Spodziewałem się zwykłego przewodu i zwykłych kostek, a tu nie – kable solidne, w oplocie, z koszulkami, a wtyki z zabezpieczeniem gwintowym i naciągniętymi koszulkami. Kurdę od razu widać, że jest to zestaw do latania a nie do samochodu, czy quada. Minusem był brak instrukcji, ale po szybkim telefonie już ją miałem na e-mailu. Okazało się, że powinna być, tylko gdzieś się zawieruszyła. Spoko, zdarza się, nic się nie dzieje. No dobrze, ale pudełko pudełkiem, ciekawi mnie jak to się będzie sprawowało. Ale najpierw konfiguracja. Do zestawu jest dołączony kabel USB (!), więc pora “poklikać”. I tu kolejne pozytywne zaskoczenie: podłączam do laptopa, sterowniki z automatu są instalowane z Internetu i… działa! Kurdę spodziewałem się ponownie jakiś magicznych kombinacji jak w przypadku np. nawigacji Garmina a tu nie. Ustawiam sobie rodzaj błysków (potrójne), częstotliwość (55 na minutę), natężenie światła (na maxa) i automatyczne włączanie po podłączeniu zasilania. Kurczę fajnie. Zajmuje to może minutę. No dobra pora na podłączenie. Lutownica i jedziemy. Zbyt dużo tego nie było – w zasadzie to zasilanie i włącznik, bo reszta jest już zrobiona. Oba przewody były przygotowane: zdjęta izolacja i dołożone koszulki termokurczliwe. Podawałem długość pozostałych kabli, więc teraz tylko poprzeciągać i podłączyć. Oczywiście nie obeszło się bez wiercenia w wingletach. Trochę szkoda, ale z drugiej strony nie ma innego wyjścia. Jeżeli ma to być solidne, to musi być solidnie zamocowane. Włączenie i chwila prawdy – działa bardzo fajnie. Strobo daje mocno po oczach, że aż nie można się patrzeć, a nawigacyjne świecą bardzo jasno.

Podsumowanie: Muszę przyznać, że naprawdę jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Jako zalety mogę wymienić: solidność wykonania, jakość okablowania, cena, nowoczesność (LED+oprogramowanie do konfigurowania), jasność (i to bardzo) no i ten dodatkowy plus za zawartość zestawu i to, że praktycznie wszystko było gotowe a lutowanie ograniczyło się do zasilania. Małego minusa daje, bo zestaw “sieje” odrobinę po radiu. Ale to raczej wina zmiany ustawienia anteny, bo poprzedni strobo też zaczął siać, więc to raczej nie od SkyFlar, a mojej masy od anteny. No nic, będzie trzeba ją poprawić. Pomimo tego uważam, że światła od SkyFlar są absolutnym hitem!

Artykuł w żaden sposób nie jest sponsorowany, po prostu chciałem się podzielić moimi wrażeniami.