X Rajd “Złote Kaszuby”

X Rajd “Złote Kaszuby”

2016.09.22-25. Z końcem września, jak co roku odbywa się Rajd Mikrolotowy “Złote Kaszuby”. W tym roku to będzie już jego jubileuszowa, X edycja, więc nie mogło mnie na nim zabraknąć. Ideą rajdu jest zbiorowe odwiedzenie jakieś części Polski a nawet Europy. 2016-09-23-14-09-52W tym roku planowany był wypad na północną część Niemiec – Peenemunde i Rugen. Termin podstawowy to 23-25.09, a w razie złej pogody – tydzień później. Rajd rozpoczyna się na lądowisku w Kleszczewie (około 20 km na południe od Gdańska). A że ja mam trochę daleko, to rajd muszę rozpocząć dzień wcześniej – już 22-ego. Jeszcze dzień wcześniej dostałem telefon od znajomego z Kady Narodowej, że także leci, więc trasę ustaliliśmy tak, aby lecieć wspólnie.

Dzień 0 – Dolot do Kleszczewa

Poranek zapowiadał się ze względnie dobrą pogodą, jednakże mocno wietrzną i co najgorsze – całą drogę szykuje się pod wiatr. Mocno to ograniczy naszą prędkość postępową i musimy zaplanować dodatkowe tankowanie. 2016-09-22-12-03-25Start po 8 rano i pierwszy odcinek (do Wilgi) pokonuje sam w około 40 minut. W powietrzu spokojnie, aczkolwiek wiaterek daje się we znaki. W Wildze już dołącza do mnie znajomy i dalszą trasę (do Płocka) pokonujemy wspólnie. Trasa wiedzie wzdłuż strefy Warszawy i dalej “po prostej” do Płocka. Tutaj pierwsze tankowanie i do naszej pary dołącza kolejny uczestnik Rajdu. Dalej już na trzy motolotnie lecimy do Pokrzywek, gdzie czeka na nas znajomy z paliwem. Droga cały czas pod wiatr daje się we znaki, może nie męczy tak bardzo, ale wydłuża czas podróży. Po starcie z Płocka pojawiają się pierwsze deszczowe chmury. 2016-09-22-15-03-15Na szczęście nie rozległe, więc omijamy je boczkiem. Kolejną spotkaliśmy już w dolocie na lądowisko – tej niestety już tak łatwo nie dało się ominąć, więc lądujemy chwile po deszczu. Lądowisko w Pokrzywkach jest lądowiskiem tylko dla mikrolotów – pas krótki (poniżej 300m długości) i na lini startu w pewnej odległości od progu pasa znajduje się “ściana lasu”. Start z niego, mocno dociążonym sprzętem odbija się na nerwach. Przed nami ostatni odcinek – przez Kwidzyn, Gniew do Kleszczewa. W powietrzu, na naszym “towarzyskim” radiu dało się już wszędzie słyszeć innych uczestników Rajdu, którzy podobnie do nas są już w dolocie na miejsce zbiórki. Po wylądowaniu w Kleszczewie pora zająć się sprzętem, przygotować go do głównego rajdu, zatankować, a także się przespać.

Dzień 1 – Kleszczewo – Szczecin

Na ten dzień zaplanowaliśmy przeskoczenie do Szczecina. Po trasie lądujemy w Zegrzu Pomorskim (Koszalin), później wzdłuż wybrzeża do Rewalu, a następnie wzdłuż zatoki do Szczecina. 2016-09-22-16-40-33Wiatr, nam nie dopisuje, bo ponownie wieje w czoło, co znacznie nas spowalnia. Dodatkowo lecimy już sporą grupą (ponad 10 motolonii), więc musimy zachować uwagę na innych uczestników, a także dostosować swoją prędkość do grupy. Po starcie z Zegrza lecimy już nad wybrzeże. Muszę przyznać, że widok zrobił na mnie wrażenie – tym bardziej, że był to mój pierwszy lot nad morzem. Na plażach bardzo mało ludzi, więc pokusiliśmy się o bardzo niskie przeloty nad brzegiem. A nawet na lądowanie na plaży, które do łatwych nie należy. Lot wzdłuż wybrzeża rozpoczęliśmy przed Kołobrzegiem, przez Rewal, Zatoką Szczecińską aż do samego Szczecina. 2016-09-22-17-03-06W Szczecinie trochę zakłóciliśmy naturalny spokój, bo skoordynowanie lądowań takiej grupy do łatwych nie należy. Bo bardzo ciepłym powitaniu i ugoszczeniu, pora przygotować maszyny na następny dzień. W pierwszym dniu pojawił się u mnie problem – całkowicie padł mi aparat, więc nawet nie będę mógł zrobić żadnych ciekawych ujęć. Na szczęście mam dwie kamery, więc liczę, że przynajmniej na nich coś ciekawego się nagra.

Dzień 2 – Szczecin – Niemcy – Szczecin

Start ze Szczecina odbył się z lekkim opóźnieniem – a to wszystko przez tą regionalną gościnność ;) Aczkolwiek względnie rano już wszyscy byliśmy gotowi do dalszej drogi. 2016-09-23-08-18-52Na odprawie ustaliliśmy trasę przelotu do pierwszego niemieckiego lotniska – Peenemunde. Ustaliliśmy też, że całą trasę będziemy pokonywać w bardziej zwartym szyku, żeby się nie rozciągać, co z kolei ułatwi nam komunikacje z lokalnymi służbami ruchu lotniczego. Po wylądowaniu ustalamy co dalej robić – zwiedzamy, czy lecimy dalej. Podjęcie decyzji “ułatwiła” nam obsługa lotniska, która tak długo załatwiała formalności i opłaty, że nie mieliśmy już czasu na nic. Przed startem ustaliliśmy wariant trasy – tniemy w poprzek zatoki do Rugen. Gdzie polecimy trochę wybrzeżem, żeby zobaczyć gigantyczny nazistowski ośrodek – Prora, a później lądujemy w Rugen, żeby się posilić. 2016-09-23-08-26-23Chyba każdy pilot GA zazdrościłby lotnisk w Niemczech – wszędzie betonowe pasy o długości około 2km, a trawa jak na polach golfowych. Opłaty za lądowanie nie przerażają i zamykają się w 10€ per lotnisko. W Rugen nasza grupa wzbudziła niemałą sensację – widok rzędu kilkunastu motolotni kołujących do pasa startowego musiał zrobić wrażenie. Motolotnie są przeważnie w żywych kolorach, więc musiało to wyglądać jak barwna parada skrzydeł. Z Rugen lecimy już trochę mniej zwartą formacją z powrotem do Szczecina. Tym razem (po raz pierwszy) mamy wiatr w plecy, więc ten odcinek pokonujemy bardzo szybko i przed zachodem lądujemy ponownie w Szczecinie. Tutaj, już standardowo przygotowanie do ostatniego dnia Rajdu.

Dzień 3 – Powrót

Na “dzień dobry” wiatr pokazał swoją złośliwość i zmienił się tak, że ponownie mamy go w czoło! Sytuacja nie robi się zabawna, bo każdy planuje powrócić do swoich macierzystych lotnisk, a przy takim wietrze zajmie to cały dzień. 2016-09-23-11-50-24Ze Szczecina przeskakujemy do Trzebicza i Obornik Wlkp. Tutaj, jak zwykle gościna zawsze dopisuje, więc każdy z nas się porządnie najadł, zatankował i przygotował do dalszej drogi. Tutaj też oddzielamy się od głównego Rajdu – lecąc dalej nie powrócilibyśmy do siebie przed zachodem. Po drodze jeszcze lądowanie z dotankowaniem i ponowne rozdzielenie się. Ostatni odcinek (około 100 km) pokonuję już samodzielnie, a był to “wyścig ze słońcem”. O tej porze roku, po zachodzie słońca robi się bardzo szybko ciemno, więc wylądowanie np. 15 minut po zachodzie jest praktycznie lądowaniem po ciemku. Ponieważ czas naglił ostatni odcinek pokonałem na maksymalnej prędkości i wylądowałem bezpiecznie 6 minut po zachodzie.

Był to niezwykle udany Rajd, widoki zachwycały (szkoda, że padł mi aparat), a pogoda dopisała. Pokonałem ponad 1500km, wypalając około 300l paliwa, co przełożyło się na około 20h w powietrzu! Już nie mogę się doczekać następnego! Poniżej kilka zdjęć, a także film. Streszczenie ponad 20h lotu w jednym filmie jest nie lada wyzwaniem, dlatego trwa on około 15 minut. Polecam oglądać w jakości HD. W dalszej części znajdują się zdjęcia udostępnione dzięki firmie Mikrolot.

A oto kilka ujęć z facebookowego profilu firmy Mikrolot.

A na zakończenie pełna relacja z Rajdu by Marcin.