Obornickie Zawody Mikrolotowe

Obornickie Zawody Mikrolotowe

02-04.06.2017r Pierwszy weekend czerwca, tydzień po ostatnich zawodach w Inowrocławiu, a już pora na następne – tym razem w gościnnych Obronikach Wlkp.

Trasa na Zawody to dla mnie ponad 320 km, a jak się okazało, znooowu mam pod wiatr, tylko tym razem dość silny – szykuje się ponad 5h lotu. Nie mam szans, żeby przeskoczyć ten odcinek “na raz”, więc trzeba rozplanować dodatkowe lądowania i tankowania. Pierwsze, po 2h lotu w Łowiczu, następne (po kolejnej 1h lotu) – w Kole. Stamtąd już przez Licheń, z ominięciem stref Powidza, do Obornik.

Tego samego dnia pierwsza konkurencja – lądowania na celność z wyłączonym silnikiem. Tutaj niestety, znowu dały się we znaki moje średnio sprawne hamulce i straciłem sporo punktów. Trudno, ale i tak bez walki się nie poddam!

Następnego dnia rano pierwsza konkurencja nawigacyjna – nawet dość prosta, bo bez obliczeń czasowych. Po prostu – trzeba lecieć idealnie po trasie i wyszukiwać zdjęcia. Poszło nam bardzo dobrze – ponownie zakończyliśmy konkurencję z najwyższą, maksymalną ilością punktów! Tego samego dnia polecieliśmy na jeszcze jedną trasę nawigacyjną. No i ta już była bardzo skomplikowana. Oprócz obliczeń czasowych, mieliśmy po dwa komplety zdjęć – w sumie 19 fotografii, które musieliśmy zabrać ze sobą na pokład. Przyklejaliśmy je dosłownie wszędzie, gdzie się dało – na kasku, na rękawach, rękawicach itd. Znaczna część trasy składała się z dwóch równoległych prostych. Przeskok z jednej prostej na drugą odbywał się po znalezieniu zdjęcia i tylko pod kątem prostym. Podczas całej trasy cały czas było co robić – dwoiliśmy się i troiliśmy, aby polecieć jak najlepiej – idealnie w ścieżce, zgodnie z czasem (co do sekund) i znajdować obiekty. Trasa trwała lekko ponad godzinę, więc zdjęcia wpadały średnio co 3-4 minuty! Porobiliśmy kilka błędów, ale i tak konkurencję zakończyliśmy na czołowej pozycji – jak widać nie tylko my mieliśmy problemy. Sumarycznie z całych zawodów zajęliśmy 3 miejsce, czyli naprawdę wysoko.

Powrót nie należał do łatwych, a to z powodu, że od samego rana od zachodu przez Polskę miała się przewinąć fala burz. Wiatr ponownie się odwrócił i mieliśmy go ponownie w… czoło, a jakże! Plan zakładał wystartowanie o 5 nad ranem, jednakże o tej godzinie już padał deszcz. Spokojne okienko pogodowe trafiło się około 7 rano. Na ziemi zimno (+8°C), wietrznie i deszczowo. Po stracie i naborze wysokości – całkowicie inna pogoda – ciepło (+21°C), bez deszczu, ale mocniej wieje. Dobra wiadomość dla nas, że strefy opadów przeważnie nie są rozległe, więc możemy je omijać. I tak wężykiem, z dodatkowym tankowaniem po trasie dotarliśmy po 4h do domu…

Poniżej kilka ujęć Katarzyny Martyniak, oraz film nagrany jako Super Wide Angle dzięki czemu szerokość pola widzenia jest niemal taka jaką ma pilot.